Gdy nadchodzi wiosna każdy szybownik zaczyna spoglądać częściej w niebo szukając cumulusów nadających się do latania. W Polsce sezon praktycznie zaczyna się w maju gdy pogody sprawiają, że można zacząć latać na dłuższe przeloty. A co można zrobić by zacząć sezon wcześniej? Można pojechać na Słowację gdzie już w kwietniu odbywają się zawody w Nitrze i Prievidzy. A jeszcze wcześniej? I tak zrodziła się myśl by w marcu pojechać polatać w Alpach. Wybór padł na Sait Auban we Francji, gdzie znajduje się główne centrum sportów szybowcowych we Francji. Ośrodek ten z założenia pełni podobną rolę jak CSS i GSS w Polsce i na tym chyba podobieństwa się kończą.
26 marca Paweł, Jarek i ja (Mikołaj) spotkaliśmy się na lotnisku Chopina w Warszawie skąd Embraerem Lotu polecieliśmy do Nicei a po krótkim zwiedzaniu miasta udaliśmy się samochodem do Saint Auban leżącego ok. 130 km na północny zachód od Nicei. W poniedziałek po kilku minutowym check in w recepcji obejmującej potwierdzenie wcześniej dokonanych opłat i przesłanych skanów licencji, badań i ostatniej strony dzienniczka lotów dokonaliśmy zakupu licencji francuskich, które zostały przesłane na maila mogliśmy się udać na spotkanie z instruktorami. Trafiło się nam bardzo dobrze ponieważ Olivier Darroze to były mistrz świata w klasie 18 metrowej a drugi instruktor to także młody a już bardzo doświadczony Gabriel. Ponieważ każdy dzień był doskonale zorganizowany i wyglądał organizacyjnie tak samo to w skrócie opiszę jego przebieg:
8.00 pobudka i lekkie śniadanie z rogalikiem, bagietką i kawą.
9.00 spotkanie z instruktorami i wykład dotyczący specyfiki latania w górach
9.45 odprawa meteo dla wszystkich latających z tego lotniska
10.15 spotkanie ze swoimi instruktorami, omówienie wcześniejszych lotów i wyznaczenie zadań wraz z przydziałem sprzętu
11.00 wyhangarowywanie sprzętu
12.00 lunch
12.30 pierwsze starty
19.00 koniec lotów dla jednosterów
19.15 hangarowanie szybowców
20.00 kolacja
21.00 Mrożące Krew W Żyłach Opowieści Lotnicze (MKWŻOL)
Codziennie lataliśmy pół dnia z instruktorem i pół dnia solo. Instruktor co pół godziny pytał o pozycję i wysokość a także dawał wskazówki dotyczące dalszego latania. Generalnie każdy następny dzień powodował zwiększenie promienia latania jak i poziomu trudności. W ostatnie dni sami już zapuszczaliśmy się w okolice w których szczyty sięgały ponad 3500 metrów. Oczywiście cały czas przypominano nam o bezpieczeństwie latania. Należy dodać, że każdy szybowiec musiał być wyposażony w urządzenie antykolizyjne FLARM. O tym co widzieliśmy i gdzie byliśmy dyskutowaliśmy wieczorami i tak mogliśmy się dowiedzieć o bezogonowcach unoszących się nad Alpami czy wężami porwanymi przez orła lub też o fajerwerkach w środku najwyższych Alp. Oczywiście opowieść Jarka o sztucznych kozach stojących się na zboczu góry była najbardziej intrygująca. Może takie sztuczne do końca nie były ale nie reagowały wcale na niskie przeloty Jarka i spokojnie przeżuwały trawę. Co do samego piękna latania jak i warunków pogodowych nie będę się rozpisywał dość powiedzieć, że w ciągu 5 dni wylataliśmy blisko 30 godzin przy podstawach 3600 QNH i noszeniach do 5 m/s. Lataliśmy na szybowcach Duo Discus i Discus 2C w wersji 18 metrów. Resztę zobaczycie na zdjęciach.
Naszą przygodę zakończyliśmy w niedzielę wracając popołudniowym samolotem z Nicei do Warszawy gdzie żegnał nas deszcz y temperatura 12 stopni.
Reasumując wyjazd był bardzo udany pod względem pogodowym jak i organizacyjnym. Z pewnością warto tam pojechać a i dla młodych szybowników przy odpowiednim poziomie dofinansowania było by to doskonałe doświadczenie lotnicze.
Relacjonuje Mikołaj Zdun.